Prolog
’’Pobawmy się w udawanie, że chociaż przez dwa
miesiące wszystko jest okej’’
Późny wieczór pierwszego dnia wakacji. Na
podniszczonym strychu wokół kwadratowego stolika siedzi czwórka dzieci, a w tle
Fall Out Boy śpiewa Immortals.
Spośród pięciu minut spędzonych w kompletnym milczeniu
wydobył się dziewczęcy głos:
-Co będziemy robić w te wakacje?- spytała drobna
dziewczynka imieniem Maggie Honay, po czym złapała kurczowo za swoją wełnianą
czapkę w oczekiwaniu na odpowiedź.
-Zgaduję, że codziennie będziemy się spotykać tu, lub
w naszym ogrodzie- odparła siedząca naprzeciwko niej piętnastoletnia Jade
Shiver, po czym wzięła łyka lemoniady domowej roboty.
-O ile tylko Rory nie wejdzie nam w drogę- mruknął pod
nosem jej brat, Danny Shiver.
Rory to przyrodnia siostra rodzeństwa Shiver. Przyszła
na świat znikąd jakieś sześć lat temu, niedługo po tym, kiedy mama i Ryan,
czyli ich ojczym się pobrali. Jest neutralna, ale i tak mają ją za małą jędzę,
która wciska się we wszystkie możliwe sprawy, a ma dopiero dziesięć lat.
-Pierwszy raz odkąd u was jestem mi się nudzi-
stwierdził ostatni uczestnik spotkania, Johnny Meadles.
’’Drzwi otwarte, nikt cię nie zmusza’’- pomyślała Jade
twierdząc, że jest to myśl stosowna do sytuacji.
-Pogramy w coś? Planszówki, karty? A może wyjdziemy na
dwór? -rzucił Danny, po którym było widać, że nie może usiedzieć w miejscu.
Johnny obejrzał się za siebie, lecz nic nie zobaczył.
Ciężko ujrzeć cokolwiek w świecie, będąc niewidomym. Wstał od stolika i po
omacku dotarł do poustawianych otwartych pudeł. Co się da zrobić z kartonami
pełnymi pluszaków, zepsutych samochodzików oraz innych starych zabawek
rodzeństwa Shiver?
-Mam pewien pomysł- powiedział chłopak z szyderczym
uśmiechem- Wyjmijmy zabawki, jak za
dawnych lat.
-Do prawdziwej zabawy nie potrzeba zabawek-
stwierdziła Jade- Pobawmy się w udawanie.
-W udawanie?- zdziwiła się Maggie.
-Tak- odparła Jade- Pobawmy się w udawanie, że chociaż
przez dwa miesiące wszystko jest okej. Zamknijmy oczy i przenieśmy się do
naszego własnego świata, teraz. Trafimy tam, gdzie wszystko -mimo naszych
problemów- jest łatwe do zrobienia.
Gdyby nie to, że przed chwilą świeciło rażące słońce,
nagły deszcz nie byłby niczym dziwnym. Dzieci upadły na ziemię pod wpływem
ciśnienia, które zawirowało w ich głowach, a Danny upuścił plastikowy kubeczek
z lemoniadą, która natychmiast wylała się na drewnianą posadzkę.